- 2025-08-01
- 607
- 14 minut czytania
„Nie bój się być sobą”… Córka legendy. Liderka nowej ery – rozmowa z Christiną Tracy Stein

Christina Tracy Stein – psycholożka, trenerka i córka legendarnego Briana Tracy – buduje własną definicję sukcesu. W rozmowie mówi o tym, dlaczego kobiety nadal zadowalają innych kosztem siebie, jak uczyć się odważnego przywództwa bez rezygnowania z empatii – i dlaczego emocje to nie słabość, lecz siła.
Aneta Jaworska: Czy z Twojej perspektywy – kobiety szybciej czy trudniej adaptują się do zmiany?
Christina Tracy Stein: Powiedziałabym, że to zależy od rodzaju zmiany.
A jakie zmiany, które sama przeszłaś, dziś uznajesz za kluczowe dla swojego własnego rozwoju?
Nie wiem nawet, od czego zacząć. Trzy ważne zmiany, które miały na mnie ogromny wpływ, to:
- W wieku dwudziestu kilku lat miałam ataki paniki spowodowane lękiem. To doprowadziło mnie do psychoterapii i odkrycia całej dziedziny inteligencji emocjonalnej oraz psychologii osobistej. To właśnie wtedy pojawiła się we mnie chęć, by pomagać innym – by uczyć ich, jak rozumieć swoje myśli i emocje, i dzięki temu budować głębokie relacje z innymi.
- Po narodzinach mojego pierwszego dziecka całkowicie straciłam ochotę na seks i poczułam odcięcie od własnej mocy osobistej. Postanowiłam rozwiązać ten problem – nie tylko dla siebie, ale i dla wielu kobiet, które cierpiały w milczeniu. To doprowadziło mnie do doktoratu z zakresu seksualności człowieka i pasji do integrowania ciała i seksualności z kobiecym doświadczeniem siły i sukcesu.
- Pisząc moją książkę „The Accomplished Woman” zyskałam zupełnie nowe spojrzenie na piękno kobiecej siły, kobiecego przywództwa. Mam ogromny szacunek do tego, jak kobiety przewodzą – i jak ważne jest, by wspierać je w tym, by odważnie wchodziły w swoją rolę i zmieniały świat, do czego są stworzone. Kocham to, że kobiety z natury chcą współpracować i osiągać sukces we wspólnocie – i czuję ogromną wdzięczność, że mogę być częścią tego procesu.
A co Twoim zdaniem – najczęściej powstrzymuje kobiety przed sięganiem po więcej, jeśli chodzi o rozwój zawodowy i realizację ambicji?
Żyjemy w świecie, w którym trzeba działać i zabierać głos, żeby coś się wydarzyło w biznesie. Tymczasem wiele kobiet zostało przez społeczeństwo nauczonych, żeby milczeć, nie wychylać się, nie zakłócać porządku – dlatego odnalezienie własnego głosu i pewności siebie, żeby sięgać po to, czego się pragnie, jest dużym wyzwaniem. Kobiety muszą pokonać wiele wątpliwości wobec siebie – i uwierzyć, że mają talent, że są wartościowe i mają ważne rzeczy do zaoferowania.
W firmach kobiety powinny jasno mówić, czego chcą, i domagać się tego, na co zasługują. We własnym biznesie muszą nauczyć się z odwagą promować swoje produkty czy usługi. Można mieć świetny biznes, ale jeśli nikt o nim nie wie – jeśli nie poprosisz ludzi, żeby cię zatrudnili albo kupili to, co oferujesz – to nikt się o tym nie dowie.
Żeby odnieść sukces w życiu, trzeba zacząć od własnych myśli i emocji. Trzeba wierzyć w siebie i wierzyć, że to, czego się pragnie, jest możliwe. Pracuję z wieloma kobietami, które nieustannie zadają sobie pytanie, czy są wystarczająco dobre albo czy mają wystarczające kwalifikacje, żeby sięgnąć po to, czego chcą. Czasem nie wykonają nawet jednego kroku, jeśli nie mają pewności, że to ten właściwy. A problem polega na tym, że jeśli za bardzo analizujemy każdy ruch, to nigdy się nie ruszymy.
Prawda jest taka, że trzeba być gotową spróbować – i zaakceptować, że nie zawsze wszystko się uda. Każdy, kto odniósł sukces, wie, że do sukcesu dochodzi się przez porażki. To część procesu. I myślę, że gdyby kobiety to zaakceptowały, byłyby odważniejsze, żeby próbować rzeczy, które je przerażają – i zaczęłyby działać. Wystarczy jeden mały krok, żeby uruchomić impet i ruszyć w stronę sukcesu.
A czy emocjonalność kobiet to siła czy przeszkoda w świecie biznesu?
Myślę, że kobiety z natury są bardziej świadome ludzi wokół siebie i bardziej połączone ze swoją intuicją. Z natury jesteśmy opiekuńcze, troskliwe – dlatego lepiej wyczuwamy, co czują inni, i zależy nam na tym, żeby wszyscy czuli się dobrze i żeby w zespole panowała dobra atmosfera. Uważam, że to może być siłą, bo kiedy bierzesz pod uwagę innych i poświęcasz czas, żeby ich zrozumieć albo poznać ich zdanie, zdobywasz większe zaufanie. Gdybyśmy mierzyli sukces w biznesie z perspektywy męskiej, byłby mniej oparty na współpracy, a bardziej indywidualistyczny. Dla mnie siłą kobiet jest właśnie ich naturalna skłonność do współpracy i działania razem.
Niektórzy twierdzą jednak, że liderka czy menedżerka nie powinna angażować się emocjonalnie w sprawy swojego zespołu. Co o tym sądzisz?
Po pierwsze, nie sądzę, żeby kobieta była w stanie nie angażować się emocjonalnie w to, co dzieje się w jej zespole – to jest po prostu część naszej natury. Odcinanie się od emocji oznaczałoby odcinanie się od samej siebie. Myślę, że lepszym rozwiązaniem jest nauczyć się dobrze wykorzystywać swoją emocjonalność. Jest różnica między uwzględnianiem emocjonalnego klimatu zespołu a osobistym przeżywaniem każdej sytuacji i relacji.
Jako liderka, Twoim zadaniem jest wspierać relacje w zespole tak, aby ludzie sobie ufali i skutecznie współpracowali. Jeśli nie ufasz swojemu zespołowi albo nie czujesz się z nim swobodnie, to obniża produktywność – i wpływa na wszystkich. Kiedy ludzie czują się szanowani, są bardziej zaangażowani i dają z siebie więcej. Liderzy mogą to wspierać, okazując szacunek dla potrzeb i pomysłów członków zespołu.
Zdarza się, że pracuję z kobietami, które unikają rozwiązywania konfliktów albo boją się postawić granice, bo nie chcą być nielubiane. Ale jako liderka musisz umieć przejąć stery i zadbać o jasne zasady – tak, żeby każdy czuł się bezpiecznie i był traktowany z szacunkiem.
Warto też pamiętać, że możesz mieć przyjaźnie w pracy, możesz naprawdę troszczyć się o ludzi, ale musisz umieć oddzielić relacje osobiste od zawodowej dynamiki.
A czy da się określić gdzie leży granica między byciem empatyczną a zbyt opiekuńczą menedżerką?
Tak, oczywiście. Ważne jest, żeby dbać o współpracowników i szanować to, że mogą przechodzić przez trudne momenty w życiu, ale jednocześnie trzeba zachować profesjonalizm i granice. Uważam, że warto dostrzec sytuacje, w których ktoś potrzebuje więcej czasu lub wyjątkowego traktowania – ale równie ważne jest, aby jasno określić, że takie wsparcie ma swoje granice. W pewnym momencie ta osoba musi wziąć odpowiedzialność za swoje zadania.
Jeśli dajesz komuś zbyt dużo swobody, może to prowadzić do nadużyć – taka osoba może przestać się angażować albo wywiązywać ze swoich obowiązków. Zarządzanie relacjami zawodowymi z osobami, na których Ci zależy, bywa trudne – dlatego warto patrzeć na nich jednocześnie jak na przyjaciół, wobec których masz współczucie, i jak na współpracowników, którzy mają określone zadania do wykonania.
Dodatkowo – jeśli jesteś wymagająca – możesz mieć poczucie, że inni odbierają Cię jako „sukę”.
Dlatego najlepiej jest podejść do każdej sytuacji z namysłem i dać sobie chwilę na refleksję, zanim zareagujesz. Jeśli zachowasz spokój i będziesz działać z intencją, zamiast reagować impulsywnie, to pokażesz pewność siebie i kobiecy styl przywództwa – a to zazwyczaj budzi szacunek.
Ale trzeba też pamiętać: jeśli komuś odmówisz albo będziesz oczekiwać konkretnych rezultatów i egzekwować działania – to część osób uzna Cię za twardą. I to nie ma nic wspólnego z tym, że jesteś kobietą.
Dbanie o ludzi bywa wyczerpujące, więc dopytam o to jak w tym wszystkim zadbać także o siebie? Czy da się jednocześnie dbać o wellbeing zespołu i swój własny?
Zdecydowanie tak. Możesz wprowadzić różne polityki wspierające wellbeing w miejscu pracy. Można dać ludziom większą elastyczność w tym, jak wykonują swoje zadania – na przykład umożliwić im pracę z domu. Można też wydłużyć przerwy na lunch, żeby mogli poćwiczyć albo wyjść na świeże powietrze. Istnieje wiele sposobów, by pomóc ludziom radzić sobie ze stresem – można nawet zaprosić specjalistów, którzy porozmawiają z zespołem o zdrowiu i dobrostanie.
Jeśli chodzi o mnie, wiem, że potrzebuję ruchu, odpowiedniej ilości snu i czasu z rodziną, żeby czuć się w równowadze – dlatego traktuję to priorytetowo, planując swój tydzień. Wiem też, że wieczorem nie jestem już efektywna, więc staram się kończyć pracę przed kolacją, żeby wieczorem być w pełni obecna.
A czym dla Ciebie – jako kobiety i liderki – jest osobisty dobrostan?
Dla mnie dobrostan to poczucie szczęścia i zakorzenienia, dzięki któremu mogę być produktywna, obecna i w pełni połączona z ludźmi w moim życiu.
Kiedy działam z poziomu wewnętrznego spokoju i mam poczucie równowagi, pojawia się we mnie więcej pasji, pewności siebie i kreatywności – a to wszystko napędza moją zdolność do realizowania celów i wywierania wpływu.
Równowaga wynika z podejmowania działań, które są spójne z moimi wartościami – i to dotyczy zarówno życia osobistego, jak i zawodowego.
W teorii wiemy, że dobrostan to wybór i działanie w zgodzie z wartościami. Ale w praktyce wiele kobiet stale przekracza swoje granice. Czy Twoim zdaniem kobiety potrafią w ogóle odpuszczać?
Myślę, że kobiety zdecydowanie potrafią odpuszczać, ale ogólnie rzecz biorąc – mają skłonność do zadowalania innych. Często biorą na siebie więcej, niż są w stanie udźwignąć, albo więcej, niż jest dla nich komfortowe. Trudno jest powiedzieć „nie”, bo wydaje się, że zawodzi się drugą osobę – więc kobiety często wolą zawieść siebie, niż kogoś innego.
Kobiety muszą się nauczyć mówić „nie” innym – żeby móc mówić „tak” sobie.
Nasza rozmowa pokazuje, jak wielowymiarowa jest rola liderki. Dlatego chciałam podsumować: jakie Twoim zdaniem cechy liderki są dziś najbardziej istotne, czyli w świecie, który zmienia się szybciej niż kiedykolwiek?
Myślę, że w dzisiejszym świecie musimy być ciekawe, elastyczne i gotowe na ciągłą naukę. Zawody, które istnieją dziś, mogą w przyszłości zniknąć – dlatego musimy nauczyć się… jak się uczyć. Musimy oswoić zmianę i być otwarte na nowe sposoby działania.
Ważne jest też, by kobieta-liderka wierzyła w siebie – i potrafiła wzmacniać tę wiarę u innych. Wszyscy rośniemy, kiedy wspieramy innych. Osiągamy więcej razem niż w pojedynkę.
Liczę na to, że kobiece przywództwo w świecie zmian wniesie więcej współpracy i wspólnoty – w każdym wymiarze.
A czy bycie liderką obok osoby, która przez lata była symbolem sukcesu, wpłynęło na Twój sposób myślenia o przywództwie?
Tak, zdecydowanie. Dorastałam w świecie z silnym, męskim wzorcem sukcesu – i przez wiele lat miałam poczucie, że to coś, czego nigdy nie osiągnę. Ale w końcu zrozumiałam, że mogę sama zdefiniować, czym dla mnie jest sukces. I że mogę pomagać innym kobietom robić to samo – znaleźć własną definicję sukcesu. Nie ma jednej „właściwej” drogi do sukcesu. Cieszę się, że mogłam pogodzić bycie żoną i matką z realizacją własnych ambicji i mojej wizji sukcesu.
Co dziś – z perspektywy wspólnego dorobku – uznajesz za swoje własne osiągnięcie?
Mój tata i ja mamy wiele wspólnego i jestem wdzięczna za wszystkie nasze współprace. Różnimy się jednak tym, że ja wierzę, iż można osiągnąć wszelki finansowy sukces na świecie, ale jeśli nie ma się głębokich, znaczących relacji – to i tak nie poczuje się spełnienia. Dlatego stawiam na inteligencję emocjonalną i komunikację jako narzędzia, które uczą ludzi, jak budować relacje, wyrażać siebie i inspirować innych – zarówno zawodowo, jak i prywatnie.
Czuję też ogromną pasję do wspierania i doceniania kobiet. Wierzę, że wiedza daje siłę i realną możliwość wprowadzania zmian – a przez lata zgromadziłam bardzo dużo wiedzy na temat kobiet: emocjonalnie, psychicznie i seksualnie. I chcę się nią dzielić, aby jak najwięcej kobiet mogło zyskać większą sprawczość i wpływ.
I na koniec – jeśli mogłabyś dać jedną radę kobietom w biznesie, która naprawdę coś zmienia – co by to było?
Nie bój się być sobą. Przyjmij swoje słabości i wrażliwość jako źródło siły – to one pozwalają innym nawiązać z Tobą autentyczną relację i docenić Cię taką, jaka jesteś. Nikt nie jest doskonały, a to właśnie w naszych niedoskonałościach kryją się nasze wyjątkowe dary.
Rozmówczyni wywiadu: Dr Christina Tracy Stein
Psycholożka, psychoterapeutka par, certyfikowana seksuolożka kliniczna, współautorka bestsellerów z Brianem Tracy i uznana ekspertka w obszarze intymności, komunikacji i kobiecego przywództwa.
Od blisko dwóch dekad wspiera kobiety, pary i liderów w odbudowywaniu relacji – z samym sobą, z partnerem, z ciałem i z życiem. Łączy rzetelną wiedzę psychologiczną z głębokim wglądem i wyjątkowym podejściem do pracy z emocjami, seksualnością i decyzją.
Ukończyła University of Southern California (Psychologia) oraz Antioch University (Psychoterapia), a tytuł doktora w zakresie klinicznej seksuologii zdobyła w Institute for Advanced Study of Human Sexuality. Jest licencjonowaną terapeutką par i rodzin (LMFT) oraz członkinią American Board of Sexology, z aktualną certyfikacją kliniczną.
Prowadzi prywatną praktykę w Santa Monica, pracując z osobami, które szukają prawdziwego połączenia, emocjonalnej bliskości, odwagi do bycia sobą – zarówno w relacjach prywatnych, jak i zawodowych. Jej styl pracy opiera się na integracji psychoterapii, pracy z ciałem, uważności i głębokiej, nieoceniającej obecności.
Współautorka międzynarodowych bestsellerów z Brianem Tracy, m.in. Kiss That Frog! i Find Your Balance Point. Występowała na konferencjach i scenach w USA, Europie i Azji, ucząc, jak mówić prawdę, kiedy najbardziej się boimy – i jak być sobą, nawet jeśli wymaga to całkowitej zmiany życia.
Jej najnowsza książka „The Accomplished Woman: 12 Steps to Redefining Success and Live Life on Your Terms” ukaże się we wrześniu 2025 roku i będzie osobistym manifestem kobiety, która zdecydowała się żyć po swojemu.