- 2025-12-31
- 11
- 5 minuty czytania
Biznes online mnie wypalał od środka… – Marta Woźna i Ola Gościniak
Była na szczycie. Prowadziła kursy, mentoringi, grupy online, sesje fotograficzne, eventy. Na koncie – medale za 100 tys., pół miliona i milion przychodu. A potem – cisza. Zmęczenie. Pustka. „Biznes online mnie wypalał od środka” – mówi Marta Woźna, znana jako Pani Woźna, fotografka, mentorka, kobieta, która nauczyła się, że czasem sukces trzeba odpuścić, by naprawdę go poczuć.
Oglądaj na YT: Biznes, który wypalił od środka. Historia Pani Woźnej o powrocie do siebie
Gdy marzenie zaczyna boleć
„W pewnym momencie ja miałam coraz mniej siły i kreatywności. Zaczęłam się pytać świata, co mam robić dalej. Nie dawałam sobie czasu dla siebie. I przez to świat mi podpowiadał różne rzeczy, które nie były moje.”
Przez lata ciągnęła online i offline jednocześnie. „Piętnaście sesji w tygodniu, webinary, kursy, grupa 800 osób, konsultacje jeden na jeden.” Była wszędzie, ale coraz mniej dla siebie. Wypalenie przyszło po cichu – z brakiem radości, z ciałem, którego „nie czuła przez sześć lat”. „To jest idealna osoba do zapierdzielania” – mówi z goryczą.
W pewnym momencie fizyczny ból zmusił ją do zatrzymania się. „Po czterech dniach rozsadzającego bólu brzucha włączyłam na Spotify medytację. Osiem minut. I wszystko przeszło.”
Powrót do czucia
Od tamtego momentu zaczęła odkrywać siebie na nowo. „Wróciłam do sportu. Przebiegłam dwa półmaratony. Zaczęłam jeść śniadania o normalnej porze.” To brzmi banalnie, ale dla niej był to początek powrotu do życia.
Dziś Marta wie, że nie musi robić więcej, żeby mieć więcej. Zrezygnowała ze ślubów, z konsultacji 1:1, z pośpiechu. Zostały mentoringi dla małych grup, projekty społeczne i fotografia z emocją. „Jedną sesję zrobię, ale genialną.”
„Bałam się siebie”
To, co powiedziała podczas rozmowy, porusza najbardziej:
„Mnie w tym wszystkim przeraziło to, że to się wszystko udało. Że to co było kiedyś marzeniem, to to jest, a ja wcale tego nie chcę.”
Dziś potrafi już to nazwać. „Bałam się swojej wielkości. Bałam się tej widoczności. Nie chciałam tego wszystkiego.” Jej historia to przestroga dla wszystkich kobiet, które gonią za sukcesem bez sprawdzania, czy to naprawdę ich droga.
Nowa Pani Woźna
Po rebrandingu Marta wróciła inna – spokojna, świadoma, z zasadami. „Pani Woźna wróciła inna, ma granice, wie czego chce.” Jej dni są prostsze, ale pełniejsze. „W poniedziałek obrabiam zdjęcia, we wtorek jadę na sesję, w środę mam mentoring, piątki są na kreatywność.”
Nie potrzebuje już ścianek ani nagród, choć sama śmieje się, że „została finalistką Kursorów Roku w kategorii Kursor Dobra”. W tym widzi symboliczny moment – „że może to jest ta moja supermoc i że nie muszę się za sobą chować.”
Spokój, który trzeba sobie dać
„Spokój dałam sobie sama. Zeszyt kupiłam i piszę.” Dziś pracuje nad książką „Po drugiej stronie kadru”, która ma być jej powrotem do fotografii i do siebie.
Na koniec pyta kobiety w biznesie:
„Jak czujesz, że to nie jest twoje, to wycisz bodźce. Odłącz się od innych, od podcastów, od feedu. Bo bez ciszy nie usłyszysz siebie.”
