• 2025-08-08
  • 280
  • 13 minutes read

Biohacking dla zapracowanych kobiet – jak wzmacniać ciało i umysł bez rezygnacji z życia?

Biohacking dla zapracowanych kobiet – jak wzmacniać ciało i umysł bez rezygnacji z życia?

W codziennym pośpiechu, kiedy kobiety łączą pracę, rodzinę i własne pasje, znalezienie chwili dla siebie bywa nie lada wyzwaniem. Coraz więcej z nich sięga po narzędzia, które pomagają lepiej zarządzać energią, zdrowiem i stresem – jednym z takich podejść jest biohacking. W naszym wywiadzie rozmawiamy z Klaudią Saferną – mamą, przedsiębiorczynią i pasjonatką świadomego dbania o siebie, która z niezwykłą uważnością i praktycznym podejściem dzieli się tym, czym jest dla niej biohacking i jak może wspierać kobiety pełniące wiele ról naraz. Klaudia opowiada, jak w prostych, codziennych działaniach kryje się klucz do odzyskania równowagi i większej sprawczości, a także demistyfikuje popularne mity wokół tego trendu. Zapraszamy do lektury inspirującej rozmowy o tym, jak małe zmiany mogą przynieść wielkie efekty.

Ola Gościniak: Zacznijmy od podstaw – czym tak naprawdę jest biohacking w twoim rozumieniu i dlaczego może być ważny dla kobiet, które łączą wiele ról naraz?

Klaudia Saferna: Dla mnie biohacking to świadome zarządzanie swoją energią, zdrowiem i umysłem – z uważnością, ale też z dużą dozą eksperymentowania. To nie magia ani dokładny przepis, a zestaw konkretnych, małych decyzji, które codziennie podejmujemy: jak śpimy, co jemy, kiedy się ruszamy, jak oddychamy, jak zarządzamy stresem.

Kobiety bardzo często pełnią wiele ról jednocześnie – jesteśmy matkami, partnerkami, przyjaciółkami, pracownicami czy liderkami i często też menedżerkami własnego domu. I to wszystko bez przycisku „pauza”. Biohacking pomaga mi złapać balans w tym wszystkim. To trochę jak z firmą – jeśli chcesz, żeby system działał płynnie, musisz znać swoje wskaźniki: poziom energii, rytm dobowy, odporność psychiczną. Kobiety przez lata były uczone, że zanim zadba się o siebie, najpierw trzeba zatroszczyć się o wszystkich innych. Z kolei ja wierzę, że biohacking to narzędzie do odzyskania wpływu i sprawczości – również nad własnym samopoczuciem.

Czy kobieta, która prowadzi firmę, wychowuje dzieci i ma wiecznie napięty kalendarz, naprawdę może wdrożyć biohacking bez poczucia winy, że robi „za mało”?

Tak – i właśnie takie kobiety najbardziej potrzebują biohackingu. Nie jako kolejnego zadania do odhaczenia, lecz jako wsparcia, które realnie pomaga im przetrwać i odnaleźć siebie w codziennym chaosie. Wiem, jak to brzmi – optymalizacja snu może być luksusem, gdy masz dziecko z gorączką, dziesięć nieodczytanych maili i zebranie w szkole, ale biohacking to nie perfekcja. To mikrokroki. To mogą być trzy minuty oddychania rano. To może być zamiana kawy wypijanej o szesnastej na szklankę wody z cytryną. To może być łapanie światła dziennego zamiast scrollowania telefonu przy śniadaniu. Nie chodzi o to, by być idealną. Chodzi o to, by być bardziej sobą.

Kobiety często myślą: „Nie robię tego wystarczająco dobrze”, ale ja zawsze powtarzam – jeśli robisz cokolwiek dla siebie, już poniekąd jesteś biohackerką. A poczucie winy? To głos wewnętrznego krytyka, który warto nauczyć się wyciszać. Bo lepsza mama, szefowa czy partnerka to ta, która ma siłę, a nie ta, która wszystko poświęca.

Jakie są trzy najprostsze nawyki biohackingu, które można wprowadzić od zaraz – bez inwestowania pieniędzy, czasu i sprzętu?

Nie trzeba kupować drogich gadżetów ani rezerwować godzin w kalendarzu, żeby poczuć różnicę. Biohacking zaczyna się tam, gdzie jest świadomość. Oto moje trzy podstawowe nawyki – proste, ale naprawdę skuteczne:

  1. Światło dzienne w pierwszej godzinie po przebudzeniu – to mój „must have” – choćby 2–5 minut przy otwartym oknie albo na krótkim spacerze. Światło rano pomaga wyregulować rytm dobowy, poprawia nastrój i wpływa na sen wieczorem.
  2. Mikroruch – dosłownie cokolwiek, ale codziennie: to nie musi być mega trening. Wystarczy kilka przysiadów w kuchni, trzy minuty tańca przy ulubionej piosence, przejście się po schodach. Chodzi o codzienną aktywność, która mówi ciału: „żyję, ruszam się, jestem obecna”. Ruch to naturalny antydepresant i filtr stresu.
  3. Zimna woda na twarz rano – nie musisz wskakiwać pod lodowaty prysznic, wystarczy, że umyjesz twarz zimną wodą. W ten sposób pobudzisz układ nerwowy, złagodzisz stany zapalne, zrobisz minireset. To taki szybki „przycisk odświeżania” dla ciała i głowy.

Które z codziennych „małych grzeszków” najbardziej sabotują kobiecą energię i zdrowie – i jak można je zrównoważyć, nie popadając w skrajności?

Jestem przeciwniczką zero-jedynkowego sposobu myślenia: albo jesteś fitboginią, albo „zaniedbaną wersją siebie”. Prawda jest taka, że każda z nas ma swoje małe grzeszki – i to jest OK. Klucz to świadomość, nie obsesja.

Codzienne „małe grzeszki” to coś, co znamy doskonale i co często sabotuje naszą energię, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Weźmy na przykład kawę – wiele z nas zaczyna dzień od filiżanki na pusty żołądek, co na krótką metę daje kopa, ale potem odbija się negatywnie na poziomie energii i może powodować nerwowość czy spadki sił w ciągu dnia. To nie znaczy, że trzeba z niej rezygnować, ale warto spróbować najpierw wypić szklankę ciepłej wody i zjeść śniadanie, żeby organizm lepiej sobie poradził z kofeiną. Do kawy dobrze jest dodać olej MCT i cynamon.

Inny częsty „grzeszek” to sięganie po telefon tuż przed snem. Niby tylko na kilka minut, ale często robi się z tego godzina, a światło ekranu pobudza nasz mózg, przez co trudniej nam się wyciszyć i naprawdę odpocząć. Nie chodzi o to, żeby wprowadzać surowe zakazy, bo one tylko budują frustrację, ale o delikatne wprowadzenie rytuałów, które dają sygnał ciału: „Teraz czas zwolnić”. Może to być na przykład chwila świadomego oddechu albo czytanie książki.

No i podjadanie na emocjach – to temat rzeka. Kiedy jesteśmy zmęczone, zestresowane albo po prostu znudzone, ręka sama sięga po coś słodkiego albo po przekąskę „na szybko”. To nie jest słabość, to naturalna reakcja. Ważne, by nie oceniać siebie za to, ale raczej zatrzymać się na moment i zapytać siebie: „Czego tak naprawdę potrzebuję?”. Czasem odpowiedzią nie jest kolejna przekąska, a chwila spokoju, ciszy czy nawet rozmowa z bliską osobą.

Biohacking to przede wszystkim dialog z własnym ciałem i umysłem, a nie surowa dyscyplina czy idealne realizowanie schematów.

W twojej codzienności – jako mamy, przedsiębiorczyni, kobiety aktywnej – co działa najlepiej, jeśli chodzi o regenerację?

W mojej codzienności regeneracja to prawdziwy fundament, choć przyznam, że bywa wyzwaniem, bo łączę wiele ról – jestem mamą, przedsiębiorczynią, kobietą, która nie chce rezygnować z aktywności i pasji. Najlepiej działa u mnie świadome zwalnianie – momenty, kiedy naprawdę pozwalam sobie na oddech, nawet jeśli to tylko dziesięć minut w ciągu dnia. To może być spacer na świeżym powietrzu, chwila medytacji albo po prostu zamknięcie oczu i skupienie się na oddechu. Drugim ważnym elementem jest dla mnie dobry sen, choć to czasem trudne przy dzieciach i napiętym grafiku. Staram się dbać o rytuały przed snem – ograniczam ekran, sięgam po lekką książkę albo słucham spokojnej muzyki. To pomaga mi się wyciszyć i przygotować ciało do regeneracji. No i trzecia rzecz, która daje mi ogrom energii, to ruch, ale nie trening na siłę, tylko taki, z którego mam przyjemność – joga, bieganie, boks, szybki spacer. Dzięki temu regeneruję nie tylko ciało, ale też umysł.

Czy biohacking może pomóc w radzeniu sobie z przeciążeniem psychicznym i emocjonalnym, jakie często towarzyszy kobietom w biznesie?

Jak najbardziej – to jedno z najważniejszych zastosowań biohackingu, zwłaszcza dla kobiet, które prowadzą własne biznesy i mają na głowie wiele obowiązków. Biohacking to w dużej mierze świadome zarządzanie swoim ciałem i umysłem, a przeciążenie psychiczne i emocjonalne często bierze się właśnie z braku takiej świadomości lub zbyt intensywnego trybu życia bez chwili na reset.

Dzięki prostym technikom biohackingu – jak świadomy oddech, rytuały wyciszające, odpowiednia jakość snu, regulacja poziomu stresu poprzez ruch czy dietę – można naprawdę zacząć odzyskiwać kontrolę nad własną energią i emocjami. To nie jest magiczne lekarstwo, ale zestaw narzędzi, które pozwalają zminimalizować negatywne skutki stresu i zapobiec wypaleniu.

Co ważne biohacking uczy nas nie walczyć z przeciążeniem, lecz nauczyć się je rozpoznawać i reagować na nie mądrze. To trochę jak bycie własnym trenerem i mentorem – słuchasz sygnałów, dostosowujesz działania, zamiast bezrefleksyjnie pędzić dalej. W biznesie, gdzie presja jest duża, to właśnie taka świadoma praca nad sobą robi ogromną różnicę.

Wiele kobiet obawia się, że biohacking to kolejna moda dla wybranych, droga i czasochłonna. Co powiedziałabyś sceptyczkom?

To bardzo ważny temat, bo rzeczywiście wiele osób myśli o biohackingu, jak o czymś skomplikowanym, luksusowym i dostępnym tylko dla wybranych. Gdybym miała się zwrócić do sceptyczek, powiedziałabym, że biohacking to przede wszystkim świadomość i prostota, a nie kolejna moda czy fanaberia.

Nie chodzi o drogie gadżety, suplementy za setki złotych czy godzinne sesje w specjalistycznych gabinetach. Biohacking zaczyna się od małych kroków, które może zrobić każdy, bez względu na budżet czy ilość wolnego czasu. To na przykład świadome picie wody, zadbanie o jakość snu, kilka minut ruchu czy prosta technika oddechowa – takie rzeczy, które naprawdę działają i które możesz wprowadzić od zaraz.

Biohacking jest dla każdego, kto chce mieć więcej energii, lepiej spać, radzić sobie ze stresem i po prostu czuć się dobrze na co dzień. A jeśli ktoś myśli, że to kolejna moda – zachęcam do spróbowania prostych technik przez tydzień i sprawdzenia, jak się czuje. Dla mnie to była jedna z najlepszych decyzji, jaką podjęłam na drodze do lepszego życia.

Czy kobieca biologia (np. cykl menstruacyjny) wpływa na to, jak powinnyśmy podchodzić do biohackingu? Czy istnieje „biohacking kobiecy”?

Bardzo ważne pytanie, które coraz częściej pojawia się w dyskusjach o zdrowiu i biohackingu! Kobieca biologia, w tym cykl menstruacyjny, zdecydowanie ma wpływ na to, jak powinniśmy podchodzić do biohackingu – i tak, można mówić o „biohackingu kobiecym”.

Każda faza cyklu niesie ze sobą inne wyzwania i potrzeby organizmu – na przykład w fazie folikularnej często mamy więcej energii i łatwiej nam się koncentrować, natomiast w fazie lutealnej może wzrosnąć zmęczenie i potrzeba regeneracji. Świadomość tego naturalnego rytmu pozwala dostosować nawyki, aktywność fizyczną, dietę czy nawet czas pracy do tego, co w danym momencie jest dla nas najkorzystniejsze.

Biohacking kobiecy to właśnie ta uważność na sygnały ciała i współpraca z własną biologią, a nie walka z nią. To też świadome planowanie dni intensywnych i regeneracyjnych, dobór odpowiednich suplementów czy technik relaksacyjnych w zależności od fazy cyklu.

Dla mnie to klucz do efektywnej i zdrowej optymalizacji, bo biohacking nie może być uniwersalny, musi być spersonalizowany, a kobieca biologia jest najlepszym przykładem, że w zdrowiu i wydajności najważniejsza jest indywidualność.

Współtworzysz markę napojów BLITZbee – jak biohacking wpłynął na rozwój tego produktu? Czy to przykład praktycznego zastosowania idei, o których mówisz?

Biohacking bardzo mocno wpłynął na to, jak myślimy o BLITZbee. Co ciekawe, właśnie z potrzeby optymalizacji energii i zdrowego wsparcia codziennej wydajności zrodził się ten pomysł. BLITZbee to marka naturalnych napojów funkcjonalnych na bazie miodu i kofeiny alternatywa dla klasycznych energetyków i napojów sztucznie słodzonych.

Inspiracją do ich stworzenia była realna sytuacja. Jeden z inżynierów firmy KEY, z którą jestem związana zawodowo, pracując zdalnie z zespołem z Kalifornii, musiał dostosować swój rytm dobowy do innej strefy czasowej. Kawa przestała na niego działać, a nie chciał sięgać po sztuczne energetyki. Wtedy wpadł na pomysł stworzenia napoju, który w naturalny sposób wspiera koncentrację i energię – wykorzystując zalety miodu, cytrusów i kofeiny.

Dla mnie to był idealny przykład praktycznego zastosowania biohackingu – świadomego podejścia do potrzeb ciała i szukania zdrowych rozwiązań zamiast szybkich, sztucznych zastrzyków energii. BLITZbee to nie tylko napój, to prosty, dostępny sposób na mikrobiohacking w codziennym życiu, bez przesady, ale z realnym efektem. Taki, który działa, ale też nie idzie na kompromisy ze zdrowiem.

Na koniec – gdybyś miała dać jedną prostą radę kobiecie, która dziś czuje się zmęczona, przeciążona i bez energii, co by to było?

Gdybym miała dać jedną radę, powiedziałabym: zatrzymaj się. Weź oddech. Nie musisz od razu zmieniać całego stylu życia. Czasem wszystko zaczyna się od chwili zatrzymania – od tego, że przestajesz na moment działać „na autopilocie” i po prostu jesteś ze sobą. Usiądź na chwilę, zamknij oczy, weź spokojny wdech przez nos… i jeszcze spokojniejszy wydech. Wystarczy minuta, żeby coś w tobie się odblokowało. I może właśnie to będzie początek większej zmiany.


Rozmówczyni wywiadu: Klaudia Saferna

biohackingPasjonatka biohackingu, mama i przedsiębiorczyni, współwłaścicielka marki napojów BLITZbee, związana zawodowo również z firmą KEY z branży IT i automotive. Aktywnie zgłębia i praktykuje biohacking – holistyczne podejście do zdrowia, które łączy naturalne metody, świadome odżywianie, technologie oraz aktywność fizyczną. Jej misją jest promowanie stylu życia, który wzmacnia ciało i umysł w zgodzie z naturą i indywidualnymi potrzebami. W swoich social mediach dzieli się wiedzą, inspiruje i pokazuje, jak mądrze dbać o zdrowie, energię i dobre samopoczucie.



Trzeci sezon podcastu Oli Gościniak dla przedsiębiorczyń!



Gdzie słuchać podcastu Ola GOŚCINIAK dla przedsiębiorczyń?

  • Na blogu – lista wszystkich podkastów
  • Android – słuchaj na Androidzie w swojej aplikacji
  • Spotify – kliknij lub skorzystaj z lupki i frazy „Ola Gościniak”
  • Spotify for Creators – słuchaj w Spotify for Creators
  • iTunes – słuchaj podcastu na urządzeniach od Apple
  • Spreaker – korzystaj z aplikacji lub na stronie
  • YouTube – playlista z podcastami
  • Kanał RSS – skopiuj adres RSS i wklej go w aplikacji, której używasz



Reklama

Przeczytaj także

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *