- 2025-07-02
- 282
- 7 minut czytania
LinkedIn krok po kroku, czyli jak budować widoczność i zaufanie w sieci – szczególnie jako kobieta w biznesie

Wciąż słyszysz, że „musisz być na Instagramie”, „warto robić rolki”, „TikTok to przyszłość”? A co, jeśli powiemy Ci, że tuż obok tych dynamicznych, ale ulotnych platform, istnieje przestrzeń, która wciąż ma ogromny potencjał, jest mniej zatłoczona i może przynieść realnych, płacących klientów? Mowa o LinkedInie – platformie, która przez wiele kobiet przedsiębiorczyń bywa wciąż niedoceniana.
W podcaście Oli Gościniak gościnią była Katarzyna Kędzia – ekspertka od budowania marek osobistych właśnie na LinkedInie. Jej podejście? Konkretne, bez zadęcia i skuteczne. Opowiedziała o tym, jak działać z lekkością, ale też strategicznie. Dla kobiet, które chcą działać mądrze, niekoniecznie głośno.
LinkedIn – niedoceniany klejnot kobiet w biznesie?
„LinkedIn to platforma, która wciąż nie wybrzmiała tak, jak na to zasługuje – zwłaszcza w kobiecym świecie biznesu” – mówi Kasia Kędzia. Trudno się z tym nie zgodzić. Instagram kusi kolorami, TikTok energią, a LinkedIn? LinkedIn oferuje coś innego: długofalowe relacje, ekspertyzę i realne efekty. A przede wszystkim: nie wymaga bycia online non stop.
Z perspektywy Kasi, LinkedIn to miejsce, które kobiety często odkładają na później. Bo kojarzy się z korporacyjnym językiem, sztywnością, formalizmem. Ale ten obraz warto odczarować – i właśnie to robi Kasia.
Od „obserwatorki” do ekspertki
Jak zaczęła się jej przygoda z LinkedIn? Jak sama mówi – klasycznie: od obserwowania. Czytała, patrzyła, analizowała. Z czasem zaczęła testować pierwsze posty, zmieniać swój profil. Krok po kroku. Aż zauważyła, że to naprawdę działa. Że dzięki profilowi, który mówi językiem jej klientek, ludzie zaczynają do niej przychodzić sami.
Zrozumiała, że LinkedIn nie musi być narzędziem „dla korpo”, ale może być przestrzenią budowania bardzo osobistej i autentycznej marki.
Profil, który przyciąga
Z Kasią rozmawiamy nie tylko o tym dlaczego, ale przede wszystkim jak. Jej podejście do profilu jest proste: to nie ma być wizytówka z CV. To ma być strona docelowa dla Twojego klienta. Strona, która w 5 sekund mówi: „Rozumiem Twoje problemy. Mogę Ci pomóc.”
Co więc powinien zawierać profil, który działa?
Zdjęcie i nagłówek – zdjęcie naturalne, niekoniecznie w garsonce. Nagłówek, który nie powtarza stanowiska, ale pokazuje wartość. Przykład? „Pomagam trenerkom zwiększać sprzedaż przez kursy online”, a nie „Trenerka kompetencji miękkich”.
Sekcja „O mnie” – nie lista sukcesów, a opowieść: zrozumienie klienta, problemu, sposób pomocy. Język ludzki, nie akademicki.
Rekomendacje – pisane nie na siłę, ale jako efekt realnej współpracy. Kasia pokazuje, jak poprosić o rekomendację bez krępujących wiadomości i jak zadbać, by były konkretne, a nie tylko „świetna współpraca”.
Nie tylko profil – także obecność
Tylko 2% użytkowników LinkedIna publikuje posty. Czy to źle? Właśnie nie – to ogromna szansa. Bo Twoje posty nie giną w morzu contentu. Każdy wpis może realnie zaistnieć – pod warunkiem, że nie będzie reklamą.
„To nie jest przestrzeń do krzyku. To przestrzeń do budowania zaufania” – mówi Kasia. I tłumaczy:
Jeśli jesteś edukatorką – pokaż historię kursantki, niekoniecznie sprzedaż.
Jeśli jesteś terapeutką – porusz temat ważny społecznie, nie musisz cytować badań.
Jeśli jesteś specjalistką od marketingu – napisz, co ostatnio przestało działać. Autentyczność działa.
A jak często publikować? Kasia mówi jasno: raz w tygodniu wystarczy. Chodzi o regularność, nie o wyścig. I tak – można recyklingować treści z Instagrama. Ale trzeba je dostosować do odbiorcy i języka tej platformy.
Od kontaktu do współpracy
LinkedIn naprawdę pozwala zamieniać znajomości w klientów – pod warunkiem, że pamiętasz, że to platforma relacyjna. Automaty nie budują relacji. Dlatego Kasia odradza większość narzędzi do automatyzacji. „Zamiast wysyłać 100 wiadomości dziennie, lepiej napisać 3 – ale ludzkie, konkretne, zaadresowane” – podkreśla.
Jej ulubiony przykład? Klientka, która po jednym poście zgarnęła 5 nowych klientek. Bez sprzedaży. Po prostu dzieląc się historią jednej ze swoich kursantek. Moc LinkedIna leży właśnie w takim podejściu.
Główne błędy kobiet na LinkedIn?
– Ukrywają się. Dosłownie – bez zdjęcia, bez konkretu, z językiem „robię różne rzeczy”.
– Boją się poprosić o rekomendację.
– Nie wiedzą, że nawet 15-minutowy profil może już zacząć działać.
LinkedIn nie jest dla mnie?
To najczęstsza wymówka. Ale Kasia odpowiada spokojnie: „To nie LinkedIn ma być dla Ciebie. To Ty wybierasz, jak chcesz go używać. I może być Twoim narzędziem – lekkim, prostym, dopasowanym.”
PODSUMOWANIE:
LinkedIn nie musi być miejscem sztywnych biogramów i zimnych wiadomości. Może być przestrzenią, gdzie kobieta, która wie, co robi – po prostu to pokazuje. Bez spiny. Z klasą. I z efektem.
Nie trzeba być idealną. Wystarczy być obecną. Autentycznie. Regularnie. Po swojemu.