- 2025-06-17
- 79
- 14 minut czytania
Rękodzieło nie uratuje Ci życia, ale może Cię uratować emocjonalnie – jeśli pozwolisz sobie poczuć – wywiad z Joanną Kadej

W świecie, w którym wszystko pędzi – od emocji po codzienność – łatwo zgubić siebie. Ale są takie osoby i takie przedmioty, które zatrzymują czas. Joanna Kadej, twórczyni SkrzAsiów® – unikalnych, intencyjnych postaci szytych z tkaniny i serca – pokazuje, że kawałek materiału może mieć duszę, moc i… uzdrawiające właściwości. Nie tworzy maskotek. Tworzy talizmany. Przytulanki dla dorosłych. Pomniki emocji.
Rozmawiamy z nią o czułości, uważności, sile rękodzieła i o tym, dlaczego nie trzeba „wierzyć w bajki”, żeby doświadczyć ich działania. To wywiad nie tylko dla miłośników ręcznej pracy, ale przede wszystkim dla tych, którzy – choćby w sekrecie – tęsknią za tym, by znów coś poczuć.
Ola Gościniak: Czy naprawdę wierzysz, że kawałek materiału i nitka mogą uratować czyjeś emocje? Co się dzieje, kiedy do rąk dorosłej kobiety trafiają SkrzAsie®?
Joanna Kadej: Oczywiście. Głęboko wierzę w moje rękodzieło z misją. To nie jest tylko materiał – to są SkrzAsie ® czyli postacie, które mają szczególną moc. Każda z tych postaci skrzAsiuje® się ku pomocy powstając ze szczególną intencją. Przed wyjazdem do właściciela nabiera intencji – ustawiam ją w pozytywnym miejscu mocy w naszym nadbużańskim lesie, zawieszając dodatkową sentencję. Na sentencji jest instrukcja obsługi SkrzAsia ® – spełniający marzenia po głaskaniu i nadaniu imienia. Osoby, które otrzymują te maskotki (bez względu na płeć) otrzymują nie tylko ozdobę do wnętrza, czy lalkę personalizowaną, ale przede wszystkim mały pomnik emocji, wrażliwości i swoisty talizman. Zazwyczaj maskotka otrzymuje imię i jest dotykana, głaskana, z uśmiechem na ustach, duszy i w sercu przestawiana niczym drogocenny klejnot. Wierzę, że te momenty wzruszenia, które wynikają z otrzymania personalizowanej postaci, od śmiechu do skupienia na własnych potrzebach powodują, że ta magia działa. W większości przypadków dostaje filmiki, wpisy, komentarze i opinie, które są niczym dowód społeczny radosnym potwierdzeniem radości i wiary nie tylko mojej, ale też właścicieli SkrzAci ®.
W świecie szybkich rozwiązań i tanich emocji z internetu – jak rękodzieło może jeszcze kogokolwiek poruszyć? Czy mamy jeszcze w sobie gotowość do „czucia” na głębszym poziomie?
Jasne, że tak. Każdy z nas jest wyjątkowy i każdy czerpie różne emocje w różnych momentach życia. Przy tym przebodźcowaniu, intensywności, pędzie, który nas zewsząd z zewnątrz i od wewnątrz otacza, wypełnia spotykamy się też sami ze sobą. Jedni częściej i mocniej, inni sporadycznie. W tych właśnie momentach, kiedy wsłuchujemy się we własne potrzeby, marzenia, zachwycamy się, jesteśmy wdzięczni, dziękujemy, kochamy, szanujemy, śmiejemy się, płaczemy – pozwalamy sobie na odczucie własnych emocji. Wierzę, że w tych ja to nazywam „drganiach duszy” umiemy też kontemplować wartość rękodzieła jako dzieł tworzonych przez twórcę z intencją, z mocą, z niepowtarzalnością i indywidualizmem.
Tworzysz rzeczy, które mają duszę. A co czujesz, gdy widzisz rękodzieło bez intencji – produkowane masowo, byle było „słodkie”? Czy to w ogóle jeszcze rękodzieło?
Sądzę, że każde stworzone rękodzieło przy pomocy własnych rąk zasługuje na uznanie. Co prawda każdy z nas jest inny i to, co mi się podoba nie spodoba się każdemu, tylko osobom obdarzonym poczuciem humoru i dystansem. Rękodzieło produkowane w ilości masowej to bardziej sposób na biznes, bądź po prostu zajęcie rąk i uspokojenie głowy. Jeśli twórca spełnia się w takim cyklu i to jest jego droga ku szczęściu, to jest Jego droga nie moja. Nigdy nie oceniam niczego i nie opiniuję, bo każdy z nas jest inny, każdy twórca znajdzie swojego odbiorcę. Ten masowy i ten bardziej artystyczny indywidualny. Ważne jest aby jako twórca realizować się w zgodzie ze sobą, ze swoimi wartościami. Aby samemu sobie w lustrze móc powiedzieć „tworzę coś niepowtarzalnego, to ma moc”.
Powtarzasz, że SkrzAsie® są „głaskane i obdarzane sentencją”. To piękne, ale czy to nie za dużo jak na zwykłą maskotkę? Jak reagują na to osoby, które „nie wierzą w takie bajki”?
Powtarzam, bo jestem przekonana , że tak jest. Oczywiście początkowo stworzyłam tylko skrzaty, ale w pewnym momencie widząc pozytywne emocje, które towarzyszą mi w tym procesie zauważyłam też dokoła siebie osoby o podobnych potrzebach, wartościach , intencjach i pomyślałam, że skoro ja je głaszczę i wiem tyle o sobie, to skupię się też na swoich odbiorcach. Moje rękodzieło artystyczne oprócz sentencji, w którą czy ktoś wierzy, czy nie to nie kwestia bajek, ale wewnętrznych emocji, pragnień i skupienia się na pozytywnym aspekcie życia. Osobom, które podchodzą z dystansem do mojej misji i przekonaniom zawsze polecam po prostu obejrzeć filmiki z momentów wręczenia tych maskotek, poczytania opinii, a jeśli to ich nie przekonuje, to też to rozumiem, nie tworzę dla każdego. Tworzę dla osób obdarzonych niezwykłym poczuciem humoru tak jak ja.
Dlaczego dorośli tak bardzo boją się przyznać, że też potrzebują przytulenia? Czy można nauczyć się ponownie czułości wobec siebie?
Moje korzenie, moja rodzina to osoby, które okazują sobie czułość, bliskość. Objęcia, głaskanie poklepanie po plecach, całusy na przywitanie to nam towarzyszy, bo tak po prostu czujemy, że chcemy siebie cenić. Dużo zależy od wychowania, ale też od każdego z nas i naszych potrzeb. Jedni są wylewni nad wyraz, drudzy boją się fizycznych zbliżeń. Ja zawsze siebie traktuje z czułością i tak samo traktuję najbliższe mi osoby. Być może niektórzy nie lubią publicznie okazywać takich rzeczy, a w zaciszu domowym i owszem im się zdarza. Osoby, które nie przyznają się do potrzeby przytulenia mogą myśleć, że to słabość, że być silnym znaczy nie pokazywać czułości wobec siebie. A, że w życiu jedno co stałe, to ciągła zmiana, to polecam skupić się na tym, co nam służy – wolimy w domu ok, chcemy zachować dystans – też ok, ale spróbujmy przed samymi sobą przyznać się, czy lubimy dotyk, masowanie, głaskanie i skoro my lubimy, czy nie warto obdarzyć też tym swoich bliskich i powoli małymi krokami nauczyć się to robić. O ileż wtedy życie staje się przyjemniejsze.
Co byś powiedziała kobiecie, która mówi: „Mam za dużo na głowie, nie mam czasu na robienie skrzatów”? Czy rękodzieło to luksus, czy może ratunek w codziennym chaosie?
Tej kobiecie, która ma za dużo na głowie zadałabym szereg pytań dodatkowych. Przede wszystkim o to, na jakich czynnościach najwięcej w swojej codzienności się skupia. Z czego może zrezygnować, aby zająć się pasją w tym czasie. Bardzo podobne pytania zadałam sobie samej. Na wszystko jest czas. Liczą się jednak priorytety. I każdy z nas ma je inne. Można tak jak ja wspólnie, rodzinnie tworzyć SkrzAsie® żyć spełniając się we wspólnej pasji, pracować i tworzyć we wzajemnym szacunku, radości i miłości. A można też traktować rękodzieło jako odskocznię i lekarstwo na stres, jak ja przez wiele lat poprzednich doświadczeń. Jeśli tworzymy z wiarą, mocą i jesteśmy w tym autentyczni, to zajdziemy daleko , ale to dokąd zmierzamy, to pytanie do samego siebie. Usłyszałam kiedyś zdanie, że tylko geniusz odnajdzie się w chaosie i to mi się podoba. Dlatego też kobieto ustal swoje priorytety i działaj. Bądź sprawcza w tym, w czym czujesz, że się spełniasz, choćby w szyciu skrzatów.
Czy pamiętasz moment, kiedy stworzenie czegoś uratowało Ciebie samą? Z jakiego miejsca w sobie tworzysz, gdy wszystko inne zawodzi?
Przez wiele lat pracowałam jako specjalistka ds. sprzedaży, prowadziłam działalność, byłam doradcą i kierownikiem zespołu. Rękodzieło towarzyszyło mi od dziecka, a jednak to pierwszy skrzat zamówiony przez moją koleżankę z pracy pokierował moim życiem w moją stronę, w głąb samej siebie. Ten pierwszy niedoskonały skrzat stał się częścią mojej zmiany. Stworzyłam go z ogromną radością i ciekawością. Radość, którą wzbudził, gdy go pokazałam, głośny śmiech sprawił, że zapragnęłam tak żyć. Ten moment pamiętam doskonale. To nastąpiło w zasadzie miesiąc po wyjściu ze szpitala. Nie po to uratowano mi życie, abym dalej żyła w tym pędzie za dopinaniem planów, motywowaniem zespołu, spełnieniem czyichś celów życiowych. Po tym pierwszym skrzacie reszta koleżanek też takie chciała. A ja z radością tworzymy je dla nich, a później utworzyłam stronę i zaczęłam sprzedawać klientom spoza swojego kręgu znajomych. W pewnym momencie liczba zamówień przekroczyła mój zasób weekendowy, bo tylko wtedy szyłam, więc zamieniłam priorytety. Tworzyłam częściej i docelowo całkiem się przebranżowiłam. Dużo pomogła mi wtedy praca z coach Sylwią, aby w rozmowie ze sobą iść za głosem swojego serca, intencji. Tak to jeden mały skrzat sprawił, że moje życie jest piękne.
Czy rękodzieło może być terapią? A jeśli tak – to dlaczego nie mówi się o tym głośno w świecie rozwoju osobistego?
Rozwój osobisty, ciągły samorozwój to teraz modny nurt i myślę, że potrzebny o tyle, o ile idziemy w tych kierunkach, które nas „wołają”. Rękodzieło artystyczne ma wiele rodzajów i jednoczy w kręgach osoby o podobnych zainteresowaniach, czyli np. szydełkowanie, szycie, malowanie oraz mnóstwo innych technik tworzenia. W tych kręgach możemy poczuć dużo wsparcia i tworząc coś niepowtarzalnego, możemy odkryć swoje potrzeby. Sądzę, że w moim przypadku mogłabym rękodzieło nazwać terapią antystresową. A, że dołączyłam też do tego dążenie do doskonalenia moich technik tworzenia, to jako pełny proces mogłabym sama polecać jako rozwój własnej kreatywności i osobowości artystycznej. Sądzę, że w przyszłości będzie o tym głośno. Wskazują na to już takie procesy jak arteterapia. Coraz szerzej propaguje się warsztaty artystyczne i spotkania z rękodziełem nie tylko w ośrodkach kultury, ale nawet w muzeach.
Twoje SkrzAsie® mają imiona, historię i misję. Czy czujesz, że czasem „działają” mocniej niż słowa terapeuty czy mentorki?
Z mentorem czy terapeutą spotykamy się w określonych ramach czasowych. Różnica w kontakcie ze SkrzAtami® polega na tym, że mamy je pod ręką często. Niektóre, te małe jako breloczki, towarzyszą moim klientom w torebkach, samochodach, w wejściu do domu, w salonach, sypialniach, ogródkach, na działkach oraz na biurkach w widocznych miejscach. Mogą być jednym słowem przy nas przy każdej okazji lub bez okazji. Najczęściej są to te momenty z samym sobą. Nadaj imię. Pomyśl marzenie, wizualizuj, pogłaszcz. Czekaj. Każde marzenie się spełni, jedne wcześniej, drugie później, a przecież najpiękniejsze są one same. Nasze marzenia i te chwile, w których o nich myślimy. Tak, wierzę, że to działa i powtarzam też często „Usiądź w ciszy, zamknij oczy, pozwól by świat skrzAsiowej® wyobraźni Ciebie również zauroczył”. A oczywiście terapia u specjalisty to jest oddzielna sprawa. Tutaj warto szukać wsparcia niezależnie od głaskania SkrzAsi® od pozytywnego nastawienia. Bogactwo mamy w sobie i odpowiedzi na nasze pytania też i w co wierzymy, co nam sprzyja, co daje radość, z jakim nastawieniem żyjemy – wystarczy skupić się nad tym wszystkim.
Na koniec: jaką emocję chciałabyś, żeby każdy z nas poczuł, patrząc na swoją SkrzAsię® – i co by się zmieniło w świecie, gdybyśmy częściej pozwalali sobie poczuć?
Moje ulubione słowo to „komedia”, dlatego też ta emocja to najczystsza radość. Czy ta radość to będzie lekki uśmiech? Czy raczej delikatny uśmiech, a może po prostu śmiech głośny i intensywny? To już zdecyduj sam. Świat zareaguje od razu na tę emocję, gwarantuję. To jest jak domino – jeden klocek położy cały ciąg. A to w kontekście życia zawsze oznacza krok do pełni pozytywnego nastawienia. Pozwól sobie na ten moment zatrzymania i skupienia na swoim wnętrzu. Przecież to właśnie Ty, Twoje życie. Daj się ponieść uczuciu, bo warto żyć wibrujące w tych „radosnych częstotliwościach śmiechowatości”. Poczuj to wszystko patrząc na swojego SkrzAta® osobistego. Do zobaczenia.
Rozmówczyni wywiadu: Joanna Kadej
Joanna Kadej – motywatorka kobiet, specjalistka ds. sprzedaży usług, twórczyni marki SkrzAsie®, animatorka, mgr matematyki i artystka rękodzielniczka z sercem pełnym misji. Prowadzi inspirujące warsztaty kreatywne dla kobiet i dzieci oraz motywujące webinary i networkingi dla kobiet, w których łączy poetycką duszę z praktycznym podejściem. Jej SkrzAsie® – wyjątkowe postacie spełniające marzenia – powstają z intencją, są głaskane i obdarzane imieniem oraz sentencją, by nieść wsparcie i czułość. Mieszka w lesie, kocha naturę, wierzy, że wszechświat jej sprzyja, a życie jest piękne. Z szacunkiem dla tradycji i z odwagą innowatorki, Joanna wspiera innych w odkrywaniu własnej drogi.