- 2024-03-01
- 916
- 15 minut czytania
Pasja z pożytkiem społecznym – wywiad z Joanną Kmieć
Projekt „Ośmiorniczki dla wcześniaków” zajął drugie miejsce w głosowaniu na Produkt Miesiąca Stycznia 2024 naszego portalu. Zapraszamy na wywiad z Joanną Kmieć, założycielką Fundacji Małych Serc. Rozmowa dotyka początków projektu, jego sukcesów oraz wyzwań. Autorka opowiada o swojej drodze do założenia fundacji, największych sukcesach i trudnościach oraz wpływie, jaki miała na nią inspiracja oraz wartości osobiste. Omawia również kwestie związane z współpracą, marketingiem oraz swoimi planami na przyszłość. Dodatkowo dzieli się doświadczeniem związanym z radzeniem sobie z presją i stresem oraz podkreśla rolę wsparcia ze strony wolontariuszy.
Girlbosskie: Jak zaczęła się Twoja historia?
Joanna Kmieć: Zaczęło się od tego, że moje córki zachorowały na zapalenie płuc i trafiły do rawickiego szpitala. Zajmuje się hobbystycznie rękodziełem i szydełkowaniem, więc chciałam się odwdzięczyć i zaopatrzyć szpitalną salę zabaw w maskotki własnoręcznie wydziergane. Jednak szpital nie wiedział jak rozwiązać sprawę przyjęcia maskotek na oddział. Zaczęłam szukać informacji w internecie. Tak trafiłam na duński projekt ośmiorniczek dla wcześniaków. Napisałam do organizatorów z zapytaniem o możliwość wprowadzenia akcji do Polski. Udało się. Otrzymałam również pozwolenie na zalegalizowanie działalności. Ośmiorniczki dla wcześniaków to akcja, która ma na celu wyposażenie oddziałów noworodkowych w szydełkowe ośmiorniczki.
Badania pokazały, że macki tych maskotek przypominają wcześniakom pępowinę. Dodatkowo maluchy mają mocno wykształcony odruch chwytny i często wyrywały kabelki, które są podłączone do aparatur podtrzymujących je przy życiu. Teraz bawią się mackami, a nie kabelkami. Przed włożeniem ośmiorniczki do inkubatora mama dziecka nosi zabawkę przy sobie, aby ta przesiąkła jej zapachem i skolonizowała na sobie bakterie odpornościowe. W ten sposób wkładamy do inkubatorów namiastkę mamy.
Jakie wydarzenie z Twojego życia zawodowego uznajesz za największy sukces i dlaczego?
Moim największym sukcesem jest założenie Fundacji. Zawsze myślałam, że trzeba być kimś znanym lub bogatym by założyć taką działalność. Okazało się, że ja również mogę to zrobić. Najtrudniejsze dla mnie były wszystkie formalności. Niestety nikt nas nie uczy jak się za to zabrać. Wszystko musiałam tworzyć od podstaw, napisać statut, stworzyć umowy dla wolontariuszy, dla szpitali, wdrożyć procedury, uzyskać atest. Jestem dumna z faktu, że dzięki swojej pasji do rękodzieła mogę pomagać innym i łączyć innych kreatywnych ludzi w słusznym celu.
W drodze do osiągnięcia swoich celów biznesowych, jakie były najważniejsze lekcje które Cię spotkały?
Było wiele chwil zwątpienia i bezsilności. Kiedy akcja stała się popularna nagle wszędzie pojawiało się wiele aukcji, w których ktoś sprzedawał ośmiorniczki powołując się na naszą misję. Nadal tak jest. Nie zabraniam nikomu sprzedaży ośmiorniczek – ale umówmy się, jest tyle pięknych wzorów i możliwości, że nie trudno zrobić czegoś oryginalnego. Niestety ludzie nie zdają sobie sprawy jaką krzywdę mogą zrobić dziecku i jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą tworzenie maskotek dla wcześniaków nie stosując się do wytycznych. Wcześniak to nie tylko Mniejszy noworodek. Są to dzieci z wieloma wadami, niewykształconą skórą – kiedy damy mu ośmiorniczkę z akrylu może się to wiązać z wystąpieniem alergii i komplikacjami. Te dzieci walczą o życie. A my chcemy je w tym wspierać. Dlatego tak ważne są dla nas wszystkie kwestie związane z tworzeniem tych maskotek.
Kładziemy ogromny nacisk na to, aby były wykonane z największą starannością, z odpowiednich materiałów, w określonym wymiarze. My sobie tych zasad sami nie wymyślamy, tylko otrzymujemy je odgórnie od różnych jednostek medycznych i musimy się do nich dostosować. Jest to trudne zwłaszcza, jeśli ma się pod sobą setki wolontariuszek i trzeba każdej tłumaczyć, dlaczego nie może doszyć ośmiorniczce kapelusika – każda z nich chce być też oryginalna, a my niejednokrotnie musimy studzić ich kreatywność. Najważniejsze to się nie poddawać. Niestety nie miałam wsparcia w najbliższej mi osobie, co nie pomagało w gorszych chwilach. Od samego początku miałam podcinane skrzydła, ale wierzyłam, że ten projekt ma sens. Na szczęście mam za sobą setki wolontariuszek, a to są zazwyczaj ludzie o wielkim sercu i wielkiej wrażliwości. Myśl, że miałabym teraz zawieść wszystkich, którzy zaangażowali się w akcję, zawsze skutecznie dodawała mi motywacji.
Czy istnieje jakiś mentor lub osoba, która miała istotny wpływ na Twoją karierę, i jakie cenne wskazówki otrzymałaś od tej osoby?
Zawsze podziwiałam Martynę Wojciechowską. Jest dla mnie symbolem kobiety silnej, niezależnej. Potrafi mówić głośno o ważnych kwestiach. Wykorzystuje swoją popularność w słusznych celach. Sama wychowywała córkę od 8 roku życia, kiedy zmarł jej partner. Pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych, że można łączyć macierzyństwo z karierą i pasją. Jest dla mnie wzorem do naśladowania i podziwiam to ile osiągnęła własną pracą, konsekwencją i uporem.
W jaki sposób dbasz o równowagę między rozwojem zawodowym a osobistym, aby utrzymać harmonię w życiu?
Nie ukrywam, że nie jest to łatwe. Mam trójkę dzieci, dwie nastolatki i 15 miesięczną córkę, więc ciężko znaleźć czas i równowagę, aby zadbać o wszystkich członków rodziny i jeszcze prowadzić fundację. Zdarza się, że siedzę po nocach i odpisuję na maile lub wstaje wcześnie rano, przed dziećmi. Na szczęście teraz mam wspaniałego partnera, który bardzo pomaga mi w fundacji i z wielką ochotą i zaangażowaniem pakuje paczki dla wolontariuszek i wspiera mnie we wszystkich działaniach z tym związanych. Nie mamy sztabu pracowników, a każdy z członków zarządu ma również swoją rodzinę, pracę i masę innych obowiązków. Prowadzenie kont na wielu profilach społecznościowych już zajmuje wiele czasu, poszukiwanie sponsorów, odpowiadanie na maile, tworzenie contentu, szukanie wolontariuszy – to praca na cały etat.
Co uważasz za najbardziej kreatywną strategię marketingową, która przyniosła Ci sukces w biznesie?
Myślę, że najważniejszą kwestią jest autentyczność i szczere intencje. Kocham to co robię i cieszę się, że mogę zarażać innych moją pasją do rękodzieła. Cudownie, że możemy przy okazji pomagać wcześniakom. Uważam, że z jednej strony projekt broni się sam, ze względu na swoją misję – pomagamy tym najmniejszym bezbronnym istotkom. Działa to również w dwie strony – współpracują z nami nie tylko rękodzielniczki, kluby seniorów czy domy kultury, ale także osadzeni w zakładach karnych – dla nich jest to również terapia i sposób na poprawienie swojego wizerunku oraz możliwość odkupienia swoich win poprzez czynienie dobra.
Czy widzisz siebie jako liderkę, która inspiruje innych do osiągania sukcesu, i jakie wartości chciałabyś przekazać kolejnym pokoleniom przedsiębiorczych kobiet?
Uważam, że moja historia może pokazać innym, że warto walczyć o swoje marzenia. Mimo braku wsparcia w najbliższej mi osobie, nie pozwoliłam odłożyć tego projektu w kąt. To było i jest dla mnie ważne. Zawsze chciałam pomagać. Cudowne jest to, że mogę to robić dzięki swojej pasji. Warto walczyć o swoje marzenia i o siebie. Nie słuchać opinii innych i z uporem robić to, w co się wierzy. Czasem trzeba iść pod prąd i na przekór temu co mówią wszyscy dookoła. Zainspirowałam setki wolontariuszek, nauczyłąm je fachu. Dzięki akcji powstało nie tylko wiele cudownych grup zrzeszających kreatywnych ludzi, ale zawiązało się dużo przyjaźni. Rękodzieło łączy ludzi. Nie nazwałabym siebie liderką, ale ekspertką od szydełkowych zabawek i inspiracją do szerzenia tego rzemiosła.
Jaka jest Twoja filozofia dotycząca współpracy z innymi przedsiębiorcami, a może masz jakieś konkretne doświadczenia, które chciałabyś podzielić się z innymi?
Staram się, aby na współpracy z nami każdy coś zyskał – może to być forma promocji, może być wspólny projekt, może być praca dla nas w formie wolontariatu – w tej sytuacji, ktoś może zdobyć doświadczenie. Razem zawsze łatwiej stworzyć coś dobrego.
Jakie są Twoje największe wyzwania jako kobieta prowadząca własną firmę, i jak sobie z nimi radzisz?
Myślę, że najgorzej jest się przebić i zostać zauważonym. W dzisiejszych czasach jest mnóstwo organizacji wspierających, mnóstwo zrzutek i trzeba wciąż poszukiwać sponsorów, aby zarobić chociażby na motki. Fundacja ponosi wiele innych kosztów. To jest największe wyzwanie. Trzeba wciąż wymyślać nowe formy współpracy, zachęcić jakoś darczyńców do wpłat. Zaoferować coś więcej niż tylko słowo dziękuję. Staram się docenić każdego kto w jakikolwiek sposób przyczynia się do tego, aby wesprzeć naszą akcję. Musimy wciąż udowadniać, że ośmiorniczka to nie tylko zwykła maskotka, a prawdziwy przyjaciel, który może zdziałać na prawdę dużo.
W jaki sposób Twoje największe porażki przyczyniły się do Twojego sukcesu dzisiaj?
Człowiek uczy się na błędach. Cały czas staram się ulepszać strategię działania. Wciąż jest coś do poprawy. Teraz aktualizujemy wszystkie poradniki dla wolontariuszy, tworzymy prezentacje dla firm i szpitali, aby w jak najlepszy sposób pokazywać korzyści jakie niosą ośmiorniczki i współpraca z nami. Porażki to dla mnie wspaniały sposób na wyciągnięcie wniosków na przyszłość i możliwość wprowadzania innowacji i takich strategii, aby drugi raz nie popełnić tych samych błędów.
Czy kiedykolwiek musiałaś podejmować decyzje biznesowe wbrew opinii innych? Jak to wpłynęło na Ciebie i Twoją firmę?
Zdarzało się nie raz, że byłam hejtowana w internecie, za to co robię. Moja najbliższa wtedy osoba, również nie pomagała w rozwoju, wręcz przeciwnie. Trudno walczyć o swoje wiedząc, że ktoś kto jest dla nas bardzo ważny nie daje oparcia. Dzięki temu jestem teraz silniejsza i nie poddaje się tak łatwo.
W jaki sposób Twoje wartości osobiste wpływają na podejmowane decyzje biznesowe?
Moim priorytetem są dzieci. Odkąd urodziłam swoje dzieci, to wzrosła moja wrażliwość. Dzieci są w 100% zależne od nas. To my jesteśmy dla nich wzorem do naśladowania i oparciem. Dlatego ośmiorniczki dla wcześniaków skradły moje serce. I staram się zrobić co w mojej mocy, aby tych ośmiorniczek nigdy nie zabrakło i aby każdy wcześniak urodzony w Polsce dostał swojego osobistego przyjaciela.
Czy istnieje jakiś projekt lub inicjatywa społeczna, w którą zaangażowałaś się jako przedsiębiorczyni, i jaka była rola Twojej firmy w tym zaangażowaniu?
Poza akcją ośmiorniczki dla wcześniaków bierzemy udział również w wielu pobocznych projektach. Kilka lat temu wyremontowaliśmy i wyposażyliśmy przedszkole w Jutrosinie. Braliśmy udział w akcji „czapka niewidka” ze Stowarzyszeniem Muszkieterowie Szpiku – czapeczki otrzymały dzieci, które przebywają w hospicjach. Celem akcji było wniesienie trochę koloru w szare szpitalne ściany. Robiliśmy także skarpetki dla wcześniaków. Ostatnio wzięliśmy udział w akcji HatnotHate organizowanym przez Fundację Wychowanie dla pokoju – dziergaliśmy niebieskie czapki w ramach kampanii przeciwko przemocy. Robiliśmy także breloczki w kształcie słoników dla Fundacji Ronalda MC’Donalda w ramach akcji ZOObacz słonia. Jeśli tylko jest możliwość staramy się wspierać inne projekty.
Jakie technologie czy innowacje uważasz za kluczowe dla rozwoju biznesu w dzisiejszym dynamicznym środowisku?
Mamy takie czasy, że obecność w mediach jest obowiązkowa. Staram się być na każdej platformie i korzystać z dobroci jakie ona niosą. Trzeba się ciągle uczyć i być na bieżąco z tym, co jest aktualnie w trendach. Każda platforma rządzi się swoimi obowiązkami i czuję, że moim obowiązkiem jako Prezesa Fundacji jest godnie reprezentować naszą działalność na każdej z nich.
W jaki sposób radzisz sobie z presją i stresem związanym z prowadzeniem własnej firmy?
Na tą chwilę mam wokół siebie tylu wspaniałych ludzi, że nie mogę narzekać, bo zaraz moje negatywne myśli są gaszone z każdej strony. Mam ogromne wsparcie w mojej rodzinie i w Partnerze, który również bardzo zaangażował się w pracę fundacji i z ogromnym sercem pakuje paczki z motkami dla wolontariuszek. Niedawno do Zarządu dołączyła moja znajoma z liceum, która bardzo podnosi mnie na duchu i wkłada bardzo dużo pracy w to, aby fundacja działała jak najlepiej. Zawsze w chwilach zwątpienia magicznie pojawia się w moim życiu ktoś kto wyciąga rękę. Jakby ktoś nade mną czuwał i zsyłał anioły w trudnych momentach. Jestem za to bardzo wdzięczna.
W jaki sposób dbasz o swój rozwój osobisty? Czy jesteś zwolenniczką jakichś konkretnych praktyk czy metod?
Bardzo lubię się uczyć. Dużo czytam. Interesuję się psychologią i rozwojem osobistym. Staram się wciąż być lepszym człowiekiem i zdobywać nowe umiejętności. Mam otwarty umysł i słucham wskazówek tych, którzy są mądrzejsi ode mnie.
Jak widzisz swoją działalność za 5 lat?
Marzy mi się, aby w każdym szpitalu dla wcześniaków były nasze ośmiorniczki. Miło byłoby podjąć więcej współprac z różnymi podmiotami i stworzyć więcej projektów. Jesteśmy otwarci na nowe pomysły. Zachęcamy do kontaktu z nami. Razem możemy więcej.
Czy chciałabyś wymienić kogoś, kto wspiera Twoją działalność?
Dziękujemy z całego serca wszystkim naszym wolontariuszom. To oni tworzą tą akcję. Gdyby nie ich praca, zaangażowanie i włożony czas w dzierganie ośmiorniczek, nie moglibyśmy działać w takiej skali. Jesteśmy bardzo wdzięczni za każdą jedną ośmiorniczkę i każdą parę rąk chętną do dziergania.
Rozmówczyni wywiadu: Joanna Kmieć
Ośmiorniczki dla wcześniaków to akcja, która ma na celu wyposażenie oddziałów noworodkowych w szydełkowe ośmiorniczki. Badania pokazały, że macki tych maskotek przypominają wcześniakom pępowinę. Dodatkowo maluchy mają mocno wykształcony odruch chwytny i często wyrywały kabelki, które są podłączone do aparatur podtrzymujących je przy życiu. Teraz bawią się mackami, a nie kabelkami. Joanna zapoczątkowała akcję kilka lat temu, a wszystko trwa nadal i będzie się rozwijać!