• 2024-01-15
  • 218
  • 7 minut czytania

Korekta językowa – czy jest niezbędna? Sprawdź, jak czytelnicy odbierają twój tekst

Korekta językowa – czy jest niezbędna? Sprawdź, jak czytelnicy odbierają twój tekst

Masz wrażenie, że niektóre teksty drapią jak źle wszyta metka? Tutaj literówki, tu brakuje przecinka, to zdanie w ogóle się nie klei? Albo jest tak długie, że w połowie nie wiesz, o czym czytasz? Czy korekta językowa jest niezbędna? Trudno wtedy skupić się na merytorycznej części tekstu. A szkoda tracić wizerunek specjalistki już na wstępie. Już trudno, jeśli czytasz o 5 sposobach na usunięcie plamy wina z oparcia białego krzesła, ale gdy autorem tekstu jest szanowany pan profesor, który nie odróżnia bynajmniej od przynajmniej, to już gorzej, prawda? Ale ty przecież nie jesteś taką purystką językową, żeby się każdego przejęzyczenia czepiać, kogóż to obchodzi. Jakoś ludzie się komunikują i nikt nie marudzi.

Pismo obrazkowe, SMS-y i emotikonki

Zaczynaliśmy od pisma obrazkowego. Czy na nim skończymy? Emotikony już na stałe wdarły się nawet do literatury pięknej (SMS-y), często bazgrolimy znaczek na karteczce czy wysyłamy uśmieszek na Messengerze. I wtedy nie będziemy chyba rozliczać nikogo z literówek. W prywatnej korespondencji ze znajomym czy z mężem pewnie nie.

Specjalisty „puki” co brak

A gdy umawiasz się do lekarza i otrzymujesz odpowiedź, że „puki co, nie ma miejsc na jutro ale będziemy informować na bierząco”. Raczej nikt nie zrezygnuje z wizyty, ale już z tyłu głowy odpala się głosik, który zasiewa wątpliwości dotyczące kompetencji nadawcy. A wystarczyło ustawić automatyczną odpowiedź lub zapisać sobie kilka szablonów odpowiedzi (i skonsultować treść z drugą osobą).

Albo gdy dostaniesz mail od swojej ulubionej marki kosmetycznej: zwracają się do ciebie po imieniu, proponują to, co naprawdę cię interesuje, ale zauważasz, że ten mail napisany jest bardzo niechlujnie, chyba piszący nie przeczytał go już drugi raz, a do korektora treści to na pewno nie wrzucił… I niesmak pozostaje, może nieuświadomiony, ale już rzutuje na twoje decyzje zakupowe. A gdyby była przeprowadzona korekta językowa, to pewnie wszystko wyglądałoby inaczej…

Książki nadal redagowano

Czymś oczywistym jest dla nas to, że książka wydawana w wydawnictwie przechodzi redakcję językową, później jest korekta językowa i korekta po składzie. Pewnie nie zaglądasz do stopki redakcyjnej, ale nazwisko korektora zazwyczaj się tam znajduje. A przecież książki piszą literaci, obyci z językiem, władający nim sprawnie, mający doświadczenie, wyedukowani. Tak wygląda proces wydawniczy, nikt z głową na karku (a przynajmniej ludzie znający się na rzeczy, nie ci, którzy patrzą tylko na finanse w Excelu) nie zrezygnuje z korekty. Jest redaktor prowadzący czuwający nad całym procesem, jest składacz, jest drukarnia. I jest korektor. Dlaczego więc inne teksty traktujemy po macoszemu, nie dajemy im szansy, by cieszyły oko i duszę?

E-booki to nie książki?

W trakcie pandemii przeżyliśmy prawdziwy wysyp powstających wszędzie e-booków. Kto mógł, ten klecił tekst, składał samodzielnie w Canvie, dorzucał zdjęcia z internetu i szło w świat. W wielu wypadkach było to ratowanie biznesu poturbowanego przez pandemię, czasem owoc wolnego czasu przymusowo spędzanego w czterech ścianach. Wszystko świetnie, ale świetne te na szybko tworzone teksty nie były. Przydałoby się pomyśleć nad strukturą, podzielić wszystko na rozdziały, nie przepisywać pięć razy tego samego tylko innymi słowami (bo któż z nas kocha lanie wody?) i dać komuś, kto opanuje językową stronę. Wszak e-booki to przedłużenie książkowej tradycji, dostosowanie się do pędzącego świata, ale też przekazywanie wiedzy. Warto byłoby okazać szacunek odbiorcy i przekazać mu jak najlepiej dopracowany tekst (również językowo!).

Pamiętaj, że jeśli chcesz wydać e-booka, to korekta językowa jest ważnym elementem procesu wydawniczego!

Korekta językowa a social media

Zapewne zdziwisz się, że w ogóle odnoszę się do social mediów w kontekście poprawności językowej, bo przecież wiadomo, że tam to muł i muliste dno. Tak. Mnóstwo jest wypowiedzi ludzi, którzy nie zwracają uwagi na to, jak piszą („chorom curkom”, „kciała bym ztom jednom Osobom”) – i wtedy taka osoba już bardzo traci na wstępie, nieprawdaż? Ale ile jest też osób, które wytkną w komentarzach niepoprawny zapis? (Może niekoniecznie jest to najgrzeczniejsze, ale pokazuje, że dla wielu nadal brak błędów się liczy).

Spójrzmy na rozrywkowy profil Make Life Harder – często pojawiają się tam plakaty z literówkami, teksty z dwuznacznościami czy choćby fantastyczny wpis naszego eksprezydenta („łączę się w bulu i nadzieji”) – dodam tylko, że prezentowane tam treści są podsyłane w większości przez odbiorców. Już nie wspominając o profilach Polszczyzna mnie bije czy Cała Polska czyta dziennikarzom („izolacja przyniosła upragniony sutek”, „Został wysłany na zagraniczną palcówkę”, „Ile kosztuje obiad i deser nad polskim możem?”).

Na paskach w TVP

Furorę w sieci robiły też napisy na tzw. paskach, czyli banerach wyświetlanych w dolnej części ekranu, ze skrótowym opisem prezentowanego w telewizji materiału. „KE rząda od Polski zaległych kar”, „Wybuh gazu w Sztutowie”, „Fundacja Lekarze Lekarzą”. Rozumiem, że pośpiech, że palec się może omsknąć, że autokorekta. Ale jednak przyznasz, że budzi to zażenowanie.

Wtopione w ulotki

Dobrze. Książki, e-booki, treści na profilu w social mediach czy w komunikacji z klientami. Ale ulotki?! Wizytówki? Instrukcje gier planszowych?! Gdzie słowo, tam może czyhać błąd. Rozumiem, że może to być szokujące. Ale mnie bardziej szokuje odwaga kogoś, kto nie da tekstu do sprawdzenia – wszak wydrukowanie wielu tysięcy ulotek czy wizytówek z błędami daje po kieszeni, bo wszystko ląduje w koszu…
(Albo i nie. Ale ja bym się spaliła ze wstydu, gdyby na trybunach kibice otrzymali tzw. klaskacze z napisem: „Złóż w harmonijkę i udeżaj w dłoń kibicując naszym”).

Bez człowieka ani rusz

Czerwony szlaczek w Wordzie zapewne uchronił cię przez zostawieniem w tekście babola, literówki czy niewstawieniem przecinka. Ale wiesz, że nie zawsze podpowiedzi są prawidłowe? (No to spróbuj zapisać: „superprzyjaciel”). A autopodpowiedzi w telefonie? Stawiam, że nieraz poszło w SMS-ie coś bardziej wulgarnego niż „dzięki”. Są internetowe narzędzia sprawdzające tekst (Ortograf.pl, Jasnopis.pl), ale jak się domyślasz – niestety nie do końca wyczują niuanse w tekście. Poza tym język polski jest tak skomplikowany, że narzędzia nie do końca są nakarmione wszelkimi możliwymi konstrukcjami językowymi.

Tinderowa klapa

No to jeszcze na koniec bardziej ku przestrodze: kobiety zalogowane na portalach randkowych też zwracają uwagę na to, jak dany mężczyzna pisze…

Każdy tekst, który ma przedstawić cię jako specjalistkę, powinien być sprawdzony przez kogoś, kto się zajmuje korektą. Pamiętasz, jak czyściłaś wszystkie konta w mediach społecznościowych, gdy zaczynałaś tworzyć firmę? Tu chodzi o Twój wizerunek. Łatwo stracić zaufanie klientów, bardzo trudno je odbudować. Po co na wstępie rzucać sobie kłody pod nogi?

To, co? Potrzebna jest ta korekta językowa?

Przekonałam cię, że wbrew pozorom zwracamy uwagę na poprawność częściej, niż nam się wydaje i korekta językowa jest potrzebna? Praca korektora jest widziana dopiero wtedy, gdy jej nie ma. Przykra prawda. Nikt nie wie, z czym mierzył się korektor w trakcie pracy, nikt nie policzy mu wyłapanych błędów, za to każdy z lubością wytknie każdy znaleziony błąd. Dlatego są dwa czytania.

Przeczytaj także

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *